16 listopada 2010

Światu dziecka coraz bardziej zagraża świat dorosłych.



Kiedy kilka lat temu pojechał „za chlebem” na zamglone Wyspy wszyscy trzymaliśmy za niego kciuki.
Mimo braku obycia, wykształcenia i wiary we własne siły pozostawała nadzieja na lepsze jutro.
Jego sytuacja rodzinna była wtedy naprawdę trudna.
Po angielsku znał tylko dwa zwroty: Fuck you  i  I love you, więc nie trudno odgadnąć, że początki były koszmarne.
W największym skrócie: pojechał, zapłacił słone frycowe, znalazł pracę, po jakimś czasie wyszedł na prostą, wrócił do Polski w ramiona oddanej żony i tęskniącego synka.
Popracował jakiś czas w kraju, zniechęcił się szarą codziennością, płatną w pln pracą i brakiem perspektyw.
Z synkiem, żoną i drugim dzieckiem w drodze zaplanował rodzinną emigrację.
Maleństwo miało wkrótce przyjść na świat, więc wyjechał kilka miesięcy wcześniej wić dla rodziny angielskie gniazdko.
Urodziło się słodkie dziewczątko.
Ma dwa tygodnie i nie poznało jeszcze ojca.
Nie pozna go pewnie wcale, bo zażądał rozwodu i nie chce być już tatą.
A gniazdko we mgle... wije właśnie z inną kobietą.

Po angielsku znał tylko dwa zwroty:
Fuck you  i  I love you – i obu nie zawahał się użyć.