26 listopada 2009

MOJA MAMA jest moja :)



Kiedy rozmawiam z siostrą mówię często:
Wiesz, a moja mama powiedziała...
Wiem, wiem, jest nasza...
Ale dla mnie jest moja!

Dusza socjalisty, serce mnicha, dla każdego wolny czas, pieniądze, słowo, rada, modlitwa i dowolna ilość minut wygadanych przez telefon.
Telefon mamy jest na gumkę - model rozkładany, żeby łatwiej było pisać sms-y, których i tak nie pisze. Właściwie posiada trzy identyczne egzemplarze oldschoolowego modelu nokii jednak najfajniejszy jest ten z gumką właśnie.
Opieprzona mówi, że musi do mnie przyjechać ze wszystkimi kartonikami to z trzech zrobimy jeden - wcale nie na gumkę - ale nie wie, gdzie je schowała i właściwie ten lubi najbardziej więc o co mi chodzi?!

Rozmawiam przedwczoraj z tatą przez telefon - od kiedy operator obdarował go 33-ma godzinami wolnych minut miesięcznie, dzwoni do mnie jakby częściej.
Sprawy są różne. Co jadłaś na kolację, na przykład :)
Najfajniejsze są dni z poważniejszym newsem politycznym w tle. Rozmowa kończy się wtedy szybko i oboje dyszymy po niej ciężko, gdyż serca nasze biją po różnych stronach.

Ale póki co pytam ojca
- Co robi mama?
- Nie słyszysz jak wali garami? Pakuje się do Zakopanego.
- Jak to do Zakopanego? Do TEGO Zakopanego? Po co?
- Po szopki.
- Jakie szopki?
- Świąteczne, od rzeźbiarza spod Zakopanego.
- A pojedzie tam czym?
- No autobusem. Jutro w nocy wraca.
- A kiedy wyjeżdża?
- Za 20 minut.

No tak, cała Madzia...

Za dwadziescia minut dzwoni mama, że już siedzi w autobusie, że jutro o 9 rano będzie w górach, że za rok to będzie miała szczęście, bo kupi bilet za 52 zł, a nie jak teraz za 74, bo będzie już miała 60 lat.
- Mamo, a wybierasz się tam znowu za rok?
- No jasne! Za 52 złote! :)
- Kocham Cię mamo!

Dzwoni ponownie wczoraj rano, że jest już na miejscu, że pogoda piękna, że cudownie widać Tatry, że nie może się dodzwonić do ojca, bo on na pewno jak zwykle śpi, ale jakby jej czasami szukał to teraz wyłącza telefon bo jechała do rzeźbiarza do Chochołowa przez Czarny Potok i po drodze było Sanktuarium to wysiadła bo rzeźbiarz przecież nie ucieknie.
- Mamo, to może po prostu wyślij ojcu sms-a?
- A co ja będę tyle pisała! Jakby mnie szukał i zadzwoni do Ciebie to mu wszystko opowiedz.
- Ok, Ok opowiem.
- A jak pięknie widać Giewont i krzyż leciutko ośnieżony, jak na dłoni, a ci z europarlamentu chcą nam ten krzyż zdjąć ...
- Kto chce zdjąć krzyż, mamo?
- No Ta z tej twojej partii, co tak skrzeczy.
- Mamo, Ona nie jest z mojej partii, Ona jest z SLD.
- No ale słyszałaś co mówi o krzyżach?!
- Mamo! Błagam!

Potem było jeszcze kilka telefonów, dotyczyły koloru oscypka, papci, aniołka i kierpców, które na pewno przydadzą się Izydzie jak będzie się do szkoły przebierała za Krakowiankę.
- Mamo dzieci przebierają się na bale w przedszkolu. Izyda jest gimnazjalistką.
- To może na lato, do sukienki?
- Nie mamo! Na lato też nie!
- To może sobie takie kupię, no nie uwierzysz jakie ładne...

Po południu kolejny telefon, że jest już w autokarze i wraca do domu, że szopki trochę za małe ale mają dużo figurek, a kura tzn. kogut dla Nicka ma nawet pomalowane paznokcie.
- Jaki kogut mamo?
- No dla Nicka - piękny, drewniany, przecież zbiera!
- Oesu!

Nickowi rzeczywiscie podarowałam na poprzednie Święta kurę na pamiątkę pomysłu, do wybicia mu z głowy którego zostałam w zeszłym roku przez Izę zaangażowana.
Wymyślił sobie wtedy, że w swoim angielskim ogródku o powierzchni średniego billbordu postawi klatki i założy hodowlę kur, żeby w domu były zawsze swieże, ekologiczne jajka.
Od-kurzanie Nicka zadaniem okazało się dość trudnym, ale póki co pomysł ku uciesze Izy nie wrócił.

Mama Madzia pokonawszy ponad 1000 km wróciła o 3 w nocy.
O 8 rano była już umówiona z koleżanką po zakupy, bo o 10 organizuje w domu spotkanie klasowe dla dwunastu koleżanek.
I nie jest wykluczone w ogóle, że biega teraz w swoich nowych kieprcach i stroju krakowianki wciskając gościom trzecią dokładkę, krzycząc przy tym najgłośniej ze wszystkich i odbierając niezliczoną ilość połączeń...

Różnimy sie wszystkim, kłócimy co 15 minut, jednak często proszę Stwórcę o to, żebym potrafiła być dla mojej córki tym, kim jest dla mnie MOJA MAMA :)

21 listopada 2009

Friday night clubbing



Fashion TV jest po to, żeby facetom wydawało się, że przebywają w towarzystwie super lasek.

Płaskie telewizory z rozszerzającymi ekranami, żeby kobiety myślały, że w sumie niewiele im do tych panienek brakuje :D

15 listopada 2009

Kolorowy test

Pomyśl o kimś, kto Cię zna i jest dla Ciebie ważny, kogo możesz określić następującymi kolorami. Pamiętaj, aby do każdego koloru przypisać jedną, za każdym razem inną osobę:

- żółty...

- pomarańczowy...

- czerwony...

- biały...

- zielony...





Osoby przypisane do kolorów:

- Żółty: ktoś, kogo nigdy nie zapomnisz

- Pomarańczowy: ktoś, kogo uważasz za swojego prawdziwego przyjaciela

- Czerwony: ktoś, kogo szczerze kochasz

- Biały: twoja bratnia dusza

- Zielony: ktoś, kogo będziesz pamiętał do końca życia


Dostałam ostatnio taki niepozorny teścik.
Wyniki okazały się naprawdę zaskakujące.
Najbardziej zadziwił mnie wynik związany z kolorem białym...

2 listopada 2009

Ewa i Luis ,)



Jej wysokość :)


Ewa


zatańcz ze mną jeszcze raz...



parole, parole, parole, ech...

1 listopada 2009

Nostalgicznie...



Być może jest taka wyspa,
Na jakimś oceanie,
Która ma jedną przystań
I jeden jacht w tej przystani.
I wody jednej rzeki,
Przecinają ją w poprzek.
I jeden strażnik – rekin,
Pilnuje wyspy dobrze.
I pojedynczo się łamią,
O skałę samotne fale,
I jeden czarny namiot
Stoi na owej skale.
Nad palmą jedną, jedyną
Błyszczy jedyna gwiazda
A gdy się chce tam dopłynąć
Jest tylko jedna jazda
Gdyż jeden jest kierunek
I jeden mały bilet
Więc po swój biedny pakunek
Niebawem się pochylę
I opuszczę swą izbę bez słów
I powrotów, by popłynąć na wyspę
Do czarnego namiotu
I będzie coraz ciemniej,
Ciepło, smutno i mglisto.
Psy, kiedy wyją w pełnię
Też tęsknią za tą wyspą.

Być może jest taka wyspa,
Na jakimś oceanie,
Która ma jedną przystań
I jeden jacht w tej przystani.
Być może...Być może...


A. Waligórski