26 czerwca 2009

Legenda żyje wiecznie!



1958-2009

Pozostawił mnóstwo wiekopomnych momentów, piosenek, wspomnień... Szkoda...
Uwielbiałam Go...

23 czerwca 2009

Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni...



i nastała miażdżąca ciszaaaaaaaaaaaa

22 czerwca 2009

Genua - słoneczna i mroczna...



"Genua. Włoskie lato"
czuję się dziwnie

Trzeba mi wielkiej wody...


kąpiel prawie słoneczna na molo,)



I tak przeżyli noc całą
Siedząc na jednym patyku
Jak dobrze jest czasem pomieszkać
W takim maleńkim kurniku...

21 czerwca 2009

Wyprzedaż marzeń...



Karuzela prawie po angielsku...

Lata 80-te, lato, mamy z Kesówą lat ok 16, Kessy odwiedza Stefan, lat może 17 - echte Deutsche. Mam wolną chatę więc na VI skręcamy imprezkę. Szlifujemy angielski, dowiadujemy się od Stefana o istnieniu święta zakochanych tzw Walentynek. Kesówa dostaje nawet za kilka miesięcy z tej okazji różowe mydełko - serduszko - zazdroszczę jej trochę. Wiedza o tym święcie nie za bardzo mi się potem w życiu przydaje, ale póki co jestem pod wrażeniem...
Pijemy Napoleona 5* z barku moich rodziców. Najpierw grzecznie po lampce, potem całą butelkę, którą Stefan obiecuje odkupić następnego dnia w Pewexie bo trochę boję się taty. O obietnicy z upływem promili zapomina, na szczęście nie ma żadnej afery. Luz.
Nad ranem wiem już NA PEWNO, że Napoleona nie pokocham NIGDY.
Moja pierwsza karuzela, w dodatku po angielsku, koszmarny ból głowy i zwykły ból istnienia.
Tak oto z mojej życiowej karty alkoholi na zawsze wykreślam koniaki.

Krem o smaku pomarańczy...

Potem były kolejne fanaberie.
Czas biwaków w Kadzionce, zauroczenia największego gdzieś między ławkami pod wiatą, śpiewu, gitary, poezji ognisk i wielkich przyjaźni, które trwają do dziś.
W ten czas odpadły słodkie kremy i gin.
Odpadły na zawsze...

Not guilty...

Przyszedł czas na szapana z wódką i sokiem pomarańczowym - mieszanka niewyobrażalnie ochydna, podobnie jak skutki, ale póki co jest fajnie...
Impreza, Marcyś, ćwiczenia z francuskiego bo u Marcysia zbliża się egzamin, no i za dużo chyba tego dobrego, co dobrym nad ranem być przestało.
Nigdy, przysięgam, NIGDY tak bardzo nie bolała mnie głowa.
Całe szczęście, że alkohol wiąże wodę w organiźmie, bo na pewno nasikałabym sobie do łóżka. Nie mogłam ruszyć głową, nie mogłam ruszyć powieką, nie mogłam ruszyć palcem, piętą ani niczym do popołudnia kolejnego dnia.
Szampana nie pijam nigdy, nawet w Sylwestra.
Soku pomarańczowego zresztą też.
Ostatnio mam nawet alergię na wino.
Więc jestem niewinna,)

Majteczki w kropeczki...ho ho ho ho

Kompletnie nie wiem jak się tam znalazłam?
Przecież nie bywam w takich miejscach. Naprawdę.
Dyskoteka była ogromna, gdzieś nad morzem, w Kołobrzegu chyba.
Wielki bar, alkohol za talony, laski w klatkach nad sceną, tańce, swawole i ...
Biały Anioł, który skosił mnie zanim zrobiłam coś naprawdę głupiego.
Pani już dziękujemy...

Jest jeszcze ON

Przygody, podobnie jak orgazmy najlepiej przeżywać razem.
Czasami w nowojorskim metrze...
Jack Daniels - mój ulubieniec - niepokonany, niezastąpiony i absolutnie nie zmieszany z niczym.
I nie pokona go tym razem nawet Johnny.

Król jest jeden, a Królewna z drewna,)

ps
ponoć osoba zakochana w maju, w listopadzie najczęściej już o tym nie pamięta...
s m u t n e

15 czerwca 2009

Jubileusz...



Naprawdę bardzo wzruszający był to Jubileusz
Lubię bijące od naszego wiejskiego Księdza dobro,
Takie zwyczajne, takie niezwyczajne...




Poetycka wyprawa Emilii


Emilia Glugla

Księdzu Tadeuszowi


Dziękuję…

Dziękuję, że przybliżasz nam Niebo i pokazujesz Jezusa
Przynosisz Go w w obu rękach
Obejmując cicho białą Hostię

Dziękuję, że mówisz głośno o Jezusie na siedmiominutowych kazaniach
Co wpadają na zawsze do studzienki serca

Dziękuję, że żyjesz razem z Jezusem,
uczysz pogodnie cierpieć
i stąpać powoli Drogą Krzyżową

Dziękuję, że Jesteś, Jezus kocha podarunki

Dziękuję za Twój ból, smutek i uśmiech słoneczny
W nich rozlała się kropla świętości…

4 czerwca 2009

Anioły z mojej ulicy




Mieszkają w gołębnikach wynajmują strychy
tym gorszym pozostają szpary w wielkiej płycie
wieczorem długo czyszczą zabłocone skrzydła
zależy im na bieli - nie chcą być mylone

z wróblami i kawkami pospólstwem przestworzy
lecz nie brak wsród nich takich co zawsze są brudne
na kacu i spocone Wracają nad ranem
siadają na pościeli i głaszczą sny dzieci

Nie ma aniołów - mówisz - wszędzie tylko ludzie
bezskrzydli i przyziemni anioły to bujda
Żegnamy się nie wiedząc - do jutra na zawsze

każdy z nas odchodzi w swoją ciemną stronę
nagle - przecieram oczy - na murze cień skrzydeł
wołam żebyś uwierzył - i płoszę anioła.


Jarosław Jakubowski

I zstąpił...

4 czerwiec 2009


Nasze 20-lecie. Tak trudno dzi uwierzyć, że zaledwie 20 lat temu było inaczej...