31 marca 2009

Praveen&Depou



Było mniej więcej tak:
Podczas pobytu w Indiach w 2006 roku w świętym mieście Varanasi poznaliśmy dwóch chłopców. Mieli wtedy 11 i 12 lat. Spotkaliśmy ich w okolicy Ghat - sprzedawali kartki. Byli mili, trochę nachalni, nieźle mówili po angielsku, elokwencją i pewnym znamiennym dla tych stron spokojnym, ciut uduchowionym sposobem bycia czarowali przybyszy.
Kupili i nas)
Miło spędziliśmy razem kilka dni w Banares. W czasie wolnym od szkoły plątaliśmy się wspólnie po klaustrofobiczne wąskich uliczkach, małych świątyniach, nadbrzeżu Gangesu, miejscach kremacji. Raczyli nas ciekawymi historyjkami, opowiadali trochę o swoich rodzinach - bardzo wielodzietnych i biedniejszych niż mogliśmy sobie chyba wyobrazić, o płatnej szkole i nie łatwej w ogóle sytuacji.
Codziennie wieczorem zabieraliśmy ich do knajpy na kolację, dawaliśmy kilka rupi i umawialiśmy się na kolejny wspólny dzień. Co ciekawe niechętnie przyjmowali pieniądze, może ich nawet tym gestem obrażaliśmy?
Zawiedli nas w miejsca dziwne - herbaciarnia jak z bajki, masaż po którym dwa dni dochodziłam do siebie tak mnie Hindus wydeptał, sklep z cudownymi olejkami, dachy domów z których widoki zapierły dech w piersiach.
Wspominam ich bardzo ciepło. Hinduscy malcy ciekawi wszystkiego - nosili nasze okulary przeciwsłoneczne, bawili się naszymi telefonami, pytali o Polskę, rodziny, pracę i interesowali się najdrobniejszymi szczegółami naszego życia.
Pożegnanie było łzawe. Płakałam jak zwykle ja.
Obiecaliśmy, że zaraz po powrocie wyślemy im z Polski telefony w prezencie.
Nie dotrzymaliśmy słowa. Okazało się, że z przesyłką do Indii wcale nie jest tak bez problemu, o poleconej nie ma mowy i w ogóle jakoś trudno nam było uwierzyć, że może ona do nich bezpiecznie dotrzeć. W dodatku gdzieś zapodziałam ich adres.
W lutym tego roku wybierał się do Indii mój najukochańszy kuzyn Fiflak-Netoperek.
Nie mogłam odpuścić okazji. Zapakowałam dwie nokie, dwie pary okularów przeciwsłonecznych, kilka zdjęć dzieciaków i wysłałam Fiflaka z misją. Ta jednak okazała się impossible. Nie przewidziałam, że miasto ma ponad trzy miliony mieszkańców... Wrócił Fiflak, wróciły telefony, wróciły okulary. Czułam się zawiedziona. Wiosenne porządki odbudowały nadzieję. W zapomnianej książce znalazłam kartkę z emilami chłopaków. Yes, yes, yes. Szybki mail, jeszcze szybsze MAILER-DAEMON. Nie poddałam się. Face book jest wielki!

"Hi Kinga

How are you?I m so thankyou to the god that meeting as.How i can i forget you.After you live Varanasi we were thinking to much about you.And we were looking every day our email but when ever i m looking there i not coming you mail..

I m still in Varanasi.I m very well and my friend is also very well and every think is going very well with me...I m And my friend Depou We are study heard but from long time we did'nt want to chat...

I live taking photos in Varanasi..Last some year my friend Depou was not studyed because he don't have money.,
But now he is study with me..This is my last year in School.
I m so sad to know that i did not meet to you friends.
I have also remember your friend.
How is marta?

How is going your mobile shop?

How is your friends?

Can you give me your friend email..Because i like to write them to.

Your little friend

Praveen"

szczęśliwa)

26 marca 2009

Jedynym prawdziwym więzieniem jest strach, a jedyną prawdziwą wolnością jest wolność od strachu.

Najważniejsze rzeczy w życiu wcale nie są rzeczami...




Niewielu ludzi przekracza na drugi brzeg. Większość jedynie ugania się tam i z powrotem po tym, na którym są.
Budda



Birma - złota łza





fot Neronek

25 marca 2009

11 marca 2009

Jedenaste:



nie wymiękkaj!

9 marca 2009

Nagle zaczęłam się śmiać. Histerycznie.




"Zastanawialiśmy się, co zrobić, żeby wszyscy dobrze go zapamiętali. Stanęło na tym, że Ozzy, wejdzie do środka i jako symbol pokoju, piękna i wolności wypuści w powietrze parę białych gołębi.(...)Następnego ranka w sklepie zoologicznym w Beverly Hills kupiliśmy dwa białe gołębie. Ponieważ ptaki zasypiają w ciemności, Ozzy schował po jednym do kieszeni ubrania.(...)
Zaczęła się gadka-szmatka. "Dzień dobry, jak zdrowie, wspaniale, wspaniale, wspaniale". Ozzy od razu wyczuł, ze nie mieli pojęcia, kim jest. Ale marketingowcy się liczą, więc Ozzy usiadł na kolana jednej panience od reklamy-nie wzbraniała się, ale też zupełnie, ale to zupełnie nie zareagowała. I to właśnie ona miała pracować nad jego promocją.(...)
Więc wyciągnął z kieszeni jednego ptaka. odgryzł mu głowę, wypluł dziewczynie na kolana i powiedział: "Pierdolcie się". Po chwili wypuścił drugiego gołębia, który zaczął latać jak szalony po pokoju, gdy tymczasem bezgłowe ciało drugiego miotało się rzucone na konferencyjny stół.(...)Ułamek sekundy ciszy, wrzask dziewczyny, a potem bulgot powszechnych wymiotów. Natychmiast zjawiła się ochrona i wszyscy uciekli. Nie mogłam uwierzyć w to, co zrobił.
Nagle zaczęłam się śmiać. Histerycznie".


Sharon Osbourne
Ekstremalna Autobiografia

8 marca 2009

GaLeria

Mimo że, mimo że - Święto Kobiet oczami MMMistrza



W tym dniu nieistniejącym święta kobiet
A jednak właśnie ten dzień się pamięta
Doprawdy składam tę wiązankę tobie
Z wyrzutów sumienia

Niech że na gorsze nic już nigdy się nie zmieni
I nikt nie każe ci być twardą i bez wad
Miej zawsze dużo dobrych rzeczy do jedzenia
Bezpieczny własny świat

Cóż jeszcze tylko bukiet szczerych chęci
Co nie jest więcej wart niż ćwiartka w bramie
Niech nic już nigdy złego się nie święci
Święte niech - święci się

Nie telep się samotnie w czterech ścianach
W każdy odgłos się nie wsłuchuj jak ten pies
Niech tylko słońce w twoje okno skośnie wpada
Nie tylko ciągle deszcz

A życie twoje niechże będzie żywe
I pełne miłych żywych niespodzianek
I nie bierz dobrych monet za fałszywe
Mimo że mimo że


Ubieraj się w kolory - nie na czarno
I niech telefon dzwoni bodaj cały dzień
I nie trać wiary - niech
na twoją przyszłość całą
Nie padnie nigdy cień






i zdemolował kilka kobiet
i zdemolował życie sobie
i żeby zrzucić presję z głowy kilka pokoi hotelowych...

7 marca 2009

Urodzinowy Pudel,)



ogonkiem merdające,
gorące jak słońce
życzenia...




dobrego zdrowia,
pieniędzy mrowia,
ciągłej radości,
szczęścia w miłości
pomysłów wielu,
dojścia do celu,
rekordów bicia i
100-u lat życia!

XXX

6 marca 2009

Być szczęśliwą po birmańsku

Neronek wrócił z dalekiej podróży.
Dostałam prezent.
Wisiorek z Birmy - na nim napis:
Jestem szczęśliwa



Jestem?
No pewnie!
Polubiłam go natychmiast :)

5 marca 2009

3 marca 2009

Ballada o krainie człowieka



"Rudą główkę miał jak marchew ten jej syn
Lub jak skórka pomarańczy rudy był
Drugi czarny się urodził niby kruk
Czarnooki, czarnowłosy kruka wnuk
Gdy pytali ludzie skąd się taki wziął?
Czarna nocka - rzekła - była wińcie ją"

Przypomniałam sobie o tym niespodziewanie wczoraj przed snem.
Próbowałam nucić rwany tekst uzupełniając częstym aa aa aa.
Śpiewałyśmy tą piosenkę dawno temu z Beatą i Jolą na jakimś konkursie Ballady rosyjskiej, nie wiem już dokładnie o co chodziło i dlaczego akurat tam byłyśmy.
Ballada była bardzo długa, na ckliwą nutę, przypomina mi się tylko wyrywkowo.
Pamięć jest jednak niezwykle ulotna...
Chodziło chyba o to, że urodzili się dwaj synowie - rudy i czarny.
Poszli na wojnę, poznali rudych syk płomieni i czarny dym.
Wrócili siwi oboje.

Przeraża mnie ostatnio nasza narodowa dyskusja o śmierci na życzenie.
Eutanazja taka, owaka, nie wiem nawet czy jestem przeciwna czy nie.
Nie potrafię, nie odważam się tego ocenić.
Jakże niezwykłe jest nasze przywiązanie do życia,
przywiązanie do wszystkiego, co nieodwracalne w ogóle...

"Życie jest diabła warte
poza Chopinem, Mozartem,
Słowackim i Mickiewiczem
jest w ogóle niczem"

to też był jakiś konkurs...
poezji chyba...

Broniewski, Ballada rosyjska...
Przenieść się myślą do czasów zamierzchłych i dostrzec w ich słabo oświetlonych murach tchnienie epoki ...
Chyba sobie popłaczę...