3 marca 2009

Ballada o krainie człowieka



"Rudą główkę miał jak marchew ten jej syn
Lub jak skórka pomarańczy rudy był
Drugi czarny się urodził niby kruk
Czarnooki, czarnowłosy kruka wnuk
Gdy pytali ludzie skąd się taki wziął?
Czarna nocka - rzekła - była wińcie ją"

Przypomniałam sobie o tym niespodziewanie wczoraj przed snem.
Próbowałam nucić rwany tekst uzupełniając częstym aa aa aa.
Śpiewałyśmy tą piosenkę dawno temu z Beatą i Jolą na jakimś konkursie Ballady rosyjskiej, nie wiem już dokładnie o co chodziło i dlaczego akurat tam byłyśmy.
Ballada była bardzo długa, na ckliwą nutę, przypomina mi się tylko wyrywkowo.
Pamięć jest jednak niezwykle ulotna...
Chodziło chyba o to, że urodzili się dwaj synowie - rudy i czarny.
Poszli na wojnę, poznali rudych syk płomieni i czarny dym.
Wrócili siwi oboje.

Przeraża mnie ostatnio nasza narodowa dyskusja o śmierci na życzenie.
Eutanazja taka, owaka, nie wiem nawet czy jestem przeciwna czy nie.
Nie potrafię, nie odważam się tego ocenić.
Jakże niezwykłe jest nasze przywiązanie do życia,
przywiązanie do wszystkiego, co nieodwracalne w ogóle...

"Życie jest diabła warte
poza Chopinem, Mozartem,
Słowackim i Mickiewiczem
jest w ogóle niczem"

to też był jakiś konkurs...
poezji chyba...

Broniewski, Ballada rosyjska...
Przenieść się myślą do czasów zamierzchłych i dostrzec w ich słabo oświetlonych murach tchnienie epoki ...
Chyba sobie popłaczę...